Pierwsza publiczna mini wystawa moich portretów
Dotąd tworzyłem wyłącznie dla własnej przyjemności. Nie tak dawno, bo dopiero na początku tego roku zacząłem malować dla innych. Przeszło 10 lat temu zauważyłem w jednym ze sklepów zestaw "Mały Artysta" składający się z malutkich tubek z farbami akrylowymi, kanwasu oraz malutkich sztalug. Kupiłem i pomyślałem, że niech stoi i czeka aż moja chęć artystycznej ekspresji dojrzeje. Minęło wiele lat i wiele przeprowadzek, a blejtram dalej kłuł oczy niezapełnioną bladością i raz po raz zmieniał miejsce postoju. W międzyczasie zanotowałem próby artystycznego wyrazu w wykonaniu moich znajomych, ale definitywnie przeważyła sprawę rozmowa ze znajomą malarką, która jak była tak i teraz jest moim autorytetem w sprawach artystycznych. Rozmawialiśmy jednego dnia o ukrytych talentach i tłumionej potrzebie artystycznej ekspresji.Opowiedziałem jej o swoim cierpliwie czekającym na swój czas pustym kanwasie. Jej przyjaciółka z młodzieńczych lat zaczęła właśnie malować i jej problemem było co właściwie ma malować, kiedy już dowiedziała się mniej więcej jak to robić. Moja przyjaciółka zapytała mnie wtedy niespodziewanie, a Ty co chcesz namalować. W zasadzie nie sprecyzowałem tego nigdy wcześniej nawet na swój użytek. Chęć malowania była jakby otwarta w tym względzie. Wiedziałem, że to będą jakieś moje wizje, przemyślenia i tyle. Nie zastanawiając się wiele odpowiedziałem, że chcę malować portrety. W tym momencie trochę mnie to przeraziło i zawstydziło przed samym sobą. Dodałem, że takie modernistyczne, bo przecież wtedy przekonany byłem, że przecie nie wiem jak, bo nigdy dotąd nie potrafiłem nic sensownego narysować. Fakt, że kiedyś widziałem takie na żywo i niezmiernie spodobała mi się idea. Słowo ma zwykle tendencję do manifestowania się w naszym życiu i tak stało się tym razem. Przyszedłem do domu i poszperałem wśród materiałów i podręczników, gdyż trochę wstydziłem się tym zawracać głowę mojej Artystki. Nad ranem mój pierwszy portret był gotowy i wyczerpany poszedłem spać. Po przebudzeniu jak najprędzej zacząłem zamalowywać brzydotę pierwszego stadium tworzenia portretu. Dobrze, że znalazłem gdzieś wytłumaczenie powodów, dla których nie pokazuje się nikomu dzieła w tym stadium, bo przecież poza wyobraźnią autora nikt nie wie co dalej ma tam być.
Propozycja mojej wystawy była niespodziewana. Okazją była charytatywna impreza w TOWestCoastSwing. Jej częścią była loteria. Działa to tak, że kto ma ochotę deklaruje swój dar. Uczestnicy kupują takie podwójne numerowane bilety, a dochód z nich idzie na cele dobroczynne. Przed każdym z darów stoi mała torebka, gdzie chętni mogą wkładać swoje bilety. Na koniec imprezy następuje losowanie zwycięzcy, który nabywa prawa do nagrody na jaką miał ochotę. Namalowałem na tą okazję scenę z tańca West Coast Swing jako przykład moich możliwości. Moim darem do wylosowania dla szczęśliwca spośród tych, którym spodoba się moje malowanie, była oferta zrobienia portretu na zamówienie. Wygrała osoba która wrzuciła do torebki kilka biletów, zwiększając tym swoje szanse. Zadziałało! Jeszcze nie skontaktowała się ze mną, więc nie wiem kogo i w jakim stylu będę malował.
Napiszę być może o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz